Juliusz Rawicz

Juliusz Rawicz

Ur. 03.04.1936 Zm. 01.07.2013

Wspomnienie

Niemal całe życie mieszkał na warszawskim Żoliborzu, starając się realizować etos uczciwej żoliborskiej, PPS-owskiej lewicy antykomunistycznej. Wpajał wszystkim jej wartości: wolność, tolerancję, pluralizm. Przez wiele lat był zastępcą redaktora naczelnego w „Gazecie Wyborczej”, w której działał od pierwszego dnia. Wcześniej pracował w :Życiu i Nowoczesności”, dodatku do „Życia Warszawy”, oraz w „Przeglądzie Technicznym”, który w stanie wojennym przygarnął wielu źle widzianych gdzie indziej dziennikarzy. Trudno sobie wyobrazić, żeby bez jego umiejętności „Gazeta” ukazała się ledwie po miesiącu przygotowań. Wiedział, jak adiustować teksty, ale też, jak znaleźć dziennikarzy, zecerów, składaczy, korektorki, drukarzy i jak z nimi wszystkimi rozmawiać. Był wielkim redaktorem starej daty, gotowym dzień i noc pracować z autorami. Tysiące tekstów, które ukazały się w „Gazecie”, były wynikiem jego pomysłów. Wierzył w reportaż. Był entuzjastycznym sojusznikiem młodych ludzi, gotowych gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Umiał dostrzec talent, który się ledwo przebijał. Kształcił ich i wspierał. Juliusz Rawicz był chodzącą encyklopedią z całkiem nieencyklopedycznym umysłem. Miał pełno śmiałych pomysłów i nieoczywistych skojarzeń. Był szefem kochanym przez zespół i zawziętym obrońcą dziennikarzy przed innymi szefami. Stworzył przy „Gazecie Wyborczej” szkółkę dziennikarską zwaną „Julinkiem”. Zgłaszać się mógł każdy. Chętnych było tysiąc, wybrał i wykształcił 15. Był dobry i mądry, ale bywał też nieznośny. Z wdziękiem składał obietnice i nie czuł się winny, że ich nie dotrzymuje. Miał zawsze jakichś podopiecznych. Cierpliwie ich wysłuchiwał i wspierał pieniędzmi, nawet jak wiedział, że zaraz je stracą na alkohol. Pod koniec życia był w jury Nagrody Historycznej im. Kazimierza Moczarskiego, z zapałem i uwagą czytał dziesiątki dostarczanych mu do oceny książek.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Marzena Hmielewicz / Agencja Gazeta