Edmund Niziurski

Edmund Niziurski

Ur. 10.07.1925 Zm. 09.10.2013

Wspomnienie

Dzięki temu pisarzowi naprawdę można było uwierzyć, że życie w zapyziałym polskim miasteczku w latach 60. czy 70. to była fajna rzecz. Kiedy czytało się jego młodzieżową trylogię z lat 70. - "Naprzód, Wspaniali", "Kosmiczne awantury" i "Adelo, zrozum mnie!" - aż chciało się przenieść natychmiast do Odrzywów, by tam wstąpić do paczki Zygmunta Gnackiego zwanego "Gnatem" i wraz z nim oraz z Tomkiem Okistem, Kleksikiem i Kwękaczem, zamiast mitrężyć czas na grze w kapsle, przeżywać nieprawdopodobne afery stworzone w brawurowej wyobraźni autora. Edmund Niziurski urodził się w Kielcach, i te Kielce, zakamuflowane często pod inną nazwą, powracały w jego książkach. Zaczynał od poezji w podziemnej prasie akowskiej, a po wojnie współpracował z pismami dla dzieci i młodzieży oraz pisał słuchowiska radiowe. Pierwszą jego głośną, wpisaną nawet do kanonu szkolnego powieścią była "Księga urwisów" (1954). Najsłynniejsze są dwie inne - "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa", o przeżyciach wyjątkowego pechowca (1959), i "Sposób na Alcybiadesa" (1964), opowieść o tym, jak wykołować nauczyciela uprzykrzającego życie uczniom. Dzięki niej w języku młodzieżowym pojawiły się takie określenia jak "gog" (pedagog) oraz "dryf", czyli zagadywanie nauczyciela, by "podryfował" w zupełnie innym, niż przewiduje to lekcja, kierunku. Nawet jego szwarccharaktery były na swój sposób atrakcyjne - włamywacz Wieńczysław Nieszczególny, sławny m.in. z "Klubu włóczykijów", przed akcją zażywał 30 kropel waleriany. A inny przestępca doskonały, doktor Bogumił Kadryll, skrapiał się wodą jaśminową. Książki Niziurskiego były chętnie czytane, bo nie miały ambicji umoralniania czy upolityczniania młodych obywateli. W przeciwieństwie do wielu książek dla młodzieży tamtych czasów (Bahdaja, Domagalika, Nienackiego) jego bohaterowie nie byli porządnymi chłopcami, mieli za to mocny łobuzerski sznyt i poważne kłopoty w szkole. Potrafił krytykować w swych młodzieżowych powieściach nędzną sytuację gospodarczą, braki mieszkaniowe, niedobór produktów w sklepach, robił to jednak w sposób tak ironiczny, że właściwie braki socjalizmu też zamieniały się w radosną przygodę. Natomiast jego "dorosłą" twórczość umiejscowić można gdzieś między delikatną powieścią produkcyjną a krytyką wypaczeń systemu, który biurokratyzując się i korumpując, niszczy jednostki gotowe dokonać wielkich rzeczy.

Krzysztof Varga

Zdjęcie profilowe: Tomasz Wiech / Agencja Gazeta