Václav Havel

Václav Havel

Ur. 05.10.1936 Zm. 18.12.2011

Wspomnienie

Havel to jedna z największych postaci najnowszej historii nie tylko Czech i Czechosłowacji. Intelektualista, który najpierw piętnował, a później obalił w swym kraju komunizm, myśliciel, który miał odwagę stanąć na czele państwa. Był jedynym dysydentem w krajach postkomunistycznych, który nieprzerwanie od 1989 r. pozostał w wielkiej polityce. Urodził się w bardzo zamożnej rodzinie praskich przedsiębiorców. Jego pradziadek był kamieniarzem, dziadek, też Vaclav, został inżynierem i dla własnej firmy zbudował wspaniały secesyjny pałac Lucerna w centrum Pragi - pierwszy żelbetowy budynek w tym mieście. Ojciec wybudował słynne Tarasy - luksusowy kompleks restauracyjno-rozrywkowy w dzielnicy Barrandov - i połączył z Lucerną w jedno przedsiębiorstwo. Stryjek natomiast był jednym z głównych twórców czeskiego przemysłu kinematograficznego i na tymże Barrandovie postawił znaną wytwórnię filmową. Vaclav i jego młodszy brat Ivan mieli guwernantki, a w domu rodziców spotykała się intelektualna elita. Rodzice mieli jednak demokratyczne poglądy i chłopców wysłano do szkoły publicznej. Przyszły prezydent wspominał, że jako jedyny dostawał z domu dobre kanapki i strasznie się tego wstydził, więc starał się w drodze do szkoły gdzieś je wyrzucić. Kiedy w marcu 1948 roku do władzy doszli komuniści, znacjonalizowali majątek rodziców, a „burżuazyjne pochodzenie” utrudniło synom zdobycie wykształcenia. Po skończeniu podstawówki Vaclav musiał podjąć pracę laboranta chemicznego, ucząc się w gimnazjum wieczorowym. W połowie lat 50. został przyjęty na wydział ekonomiczny praskiej politechniki, ale gdy po dwóch semestrach usiłował się przenieść do szkoły teatralnej, został wyrzucony ze studiów i na dwa lata trafił do wojska. Dopiero w połowie lat 60. na fali odwilży pozwolono mu zaocznie skończyć scenopisarstwo w praskiej szkole teatralnej. W tym czasie był już znanym pisarzem i człowiekiem teatru. Na przełomie lat 50. i 60. Václav Havel znalazł zatrudnienie w słynnym praskim Teatrze na Balustradzie – początkowo, jako montażysta sceniczny, a po paru latach, jako kierownik literacki. Poznał wielu wybitnych artystów i wreszcie w 1963 r. sam zadebiutował, jako autor. Z tym teatrem jest związana jego ówczesna twórczość dramatopisarska - od debiutu („The Garden Party”) aż po ostatnią w latach 60. oficjalnie wystawioną sztukę („Puzuk, czyli uporczywa niemożność koncentracji”). Wszystko się zmieniło 21 sierpnia 1968 r., kiedy do Czechosłowacji wkroczyły wojska Układu Warszawskiego, by zdławić Praską Wiosnę i „przywrócić porządek”. Niezależne instytucje zostały zlikwidowane, a niepokorni twórcy trafili na indeks cenzury. Od początku lat 70. sztuki Václava Havla mają premiery tylko na Zachodzie. To dla dramatopisarza strasznie trudne doświadczenie, przez kilka lat ma kłopot z pisaniem utworów teatralnych. Przełom stanowią dopiero powstałe w połowie lat 70. jednoaktówki: „Audiencja”, „Wernisaż” i „Protest”, które przynoszą mu światową sławę. Ale od tego okresu w jego twórczości coraz więcej miejsca zajmują publicystyka i eseistyka polityczna. W 1975 r. pisze list otwarty do prezydenta Gustava Husaka, w którym analizuje przyczyny kryzysu społecznego i moralnego. Jeszcze większe wrażenie robi znakomity esej „Siła bezsilnych” pokazujący, że nawet w kraju totalitarnym opór społeczny nie jest bez szans. Kiedy w lutym 1976 roku władze aresztują młodych muzyków rockowych z grupy The Plastic People of the Universe, Havel organizuje akcję w ich obronie. Po raz pierwszy od 1968 roku nawiązane zostają kontakty między różnymi środowiskami niezależnymi. Stąd już tylko krok do Karty 77 - opozycyjnej platformy skupiającej ludzi o różnych poglądach i orientacjach politycznych chcących działać na rzecz praw człowieka. Havel jest inicjatorem Karty i głównym autorem jej manifestu. Władze reagują nagonką, a Havel co chwila ląduje w areszcie. Mimo to, w 1978 roku udaje mu się wziąć udział w pierwszych dwóch (a w latach 80. w trzech następnych) konspiracyjnych spotkaniach działaczy Karty 77 z przedstawicielami polskiego Komitetu Obrony Robotników. Aresztowano go w maju 1979 r. i skazano na cztery i pół roku więzienia. Ciężkie zapalenie płuc sprawiło, że zwolniono go pół roku przed końcem kary. Drugi raz „wszystko się zmieniło” jesienią 1989 roku. Jeszcze w sierpniu czechosłowackie władze rozbiły demonstrację w rocznicę agresji wojsk Układu Warszawskiego, a już 17 listopada pokojowa manifestacja studencka w Pradze doprowadziła do aksamitnej rewolucji. Opozycyjne Forum Obywatelskie (OF) pod przewodnictwem Václava Havla stało się najważniejszą siłą polityczną. Po kilku dniach wielosettysięcznych manifestacji i strajku generalnym, wymusiło dymisję rządu i powołanie nowego, koalicyjnego (który sprawował władzę do wolnych wyborów w czerwcu 1990 r.) 10 grudnia 1989 r. ostatni komunistyczny prezydent Czechosłowacji Gustav Husak podał się do dymisji. 29 grudnia Zgromadzenie Federalne wybrało Vaclava Havla na prezydenta Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej. Oto opluwany przez komunistyczne media „pański synek, reakcjonista i agent imperializmu” został głową państwa! A w dodatku jednogłośnie wybrał go na to stanowisko parlament nadal zdominowany przez komunistów. - Tego nawet w swoich sztukach z lat 60. nie potrafiłbym wymyślić - przyznawał potem Havel. Po zaprzysiężeniu szef kancelarii oprowadzał po Hradczanach nowego prezydenta i jego najbliższych współpracowników. Był bardzo grzeczny, pokazywał sale i gabinety. W pewnej chwili przeszli obok zamkniętych drzwi, a kiedy Havel poprosił, żeby je otworzyć, okazało się, że nie można znaleźć kluczy. Prezydent nie ustępował i po chwili znalazł się w sporej sali z jakimiś ludźmi przy komputerach. To był tajny punkt dowodzenia Układu Warszawskiego. - Bardzo mnie to zaskoczyło i coś musiałem zrobić - opowiadał po latach. - Poprosiłem więc, żeby wysłali depeszę do prezydenta Gorbaczowa. Była następującej treści: „Ahoj! [po czesku „cześć”] - Vaclav Havel”. Podobno naczelny dowódca Układu marszałek Kulikow bardzo się wtedy pochlebnie o mnie wypowiedział, że już pierwszego dnia urzędowania odkryłem ich tajny punkt dowodzenia, bo jemu się wydawało, że jako dysydent muszę być głupszy. Havel zmienił styl działania kancelarii. Odremontował i udostępnił do zwiedzania większość pomieszczeń Hradczan i wspaniałe ogrody. Kilka razy w roku można było zwiedzać niemal całą kancelarię prezydenta. Gdy zdrowie mu na to pozwalało, Havel pojawiał się wśród zwiedzających i oprowadzał ich. Wprowadził też zwyczaj, że goście prezydenta - głowy innych państw - w ramach pobytu w Pradze idą z nim na piwo. Bill Clinton jednego wieczoru był nawet w dwóch miejscach: w słynnej piwiarni Pod Złotym Tygrysem, w której bywał Hrabal, a potem w klubie jazzowym Reduta, gdzie zagrał na saksofonie (Havel przyłączył się na bongosach). Nawet królowa brytyjska była z nim w pubie na piwie. Pierwsza kadencja prezydencka Havla - jeszcze w socjalistycznej Czechosłowacji - trwała tylko pół roku. W czerwcu 1990 r. odbyły się wolne wybory, w których zwyciężyło czeskie Forum Obywatelskie i sojusznicze słowackie Społeczeństwo przeciw Przemocy. Vaclav Havel znów został prezydentem - tym razem Czeskiej i Słowackiej Republiki Federacyjnej. Już przy zmianie nazwy ujawniły się czesko-słowackie animozje. Państwo było formalnie federacją od 1969 r., lecz struktura parlamentu nie przystawała do czasów demokratycznych. Na dodatek odżyły słowackie kompleksy i nacjonaliści postanowili zbić kapitał. Havel zapraszał polityków na Hrad i na Hradeczek, gotował im gulasz i próbował mediować. Na próżno. Wybory w czerwcu 1992 r. wygrała w Czechach partia Vaclava Klausa, a na Słowacji - ugrupowanie Vladimira Mecziara. Zwycięzcy postanowili podzielić Czechosłowację. Havel sprzeciwiał się podziałowi, ale nie mógł mu zapobiec. Nie chcąc firmować tej decyzji, ustąpił ze stanowiska 20 lipca 1992 roku. "Aksamitny rozwód" przebiegł szybko i już 1 stycznia 1993 r. na mapie Europy pojawiły się dwa nowe państwa - Republika Czeska i Republika Słowacka. Niedługo potem prezydentem pierwszego z nich został Vaclav Havel. Dwie kadencje czeskiego prezydenta nie były łatwe także z powodu przeciwności losu. Na początku 1996 r. zmarła żona Olga. Niedługo potem Havel musiał się poddać operacji z powodu raka płuc. Długo wracał do zdrowia, a kiedy wydawało się, że wszystko już jest na dobrej drodze, przyszedł nowy cios. Podczas rekonwalescencji w Austrii, dokąd wyjechał z nową żoną - aktorką Dagmarą Havlovą - czuł się tak świetnie, że nie zabrał z kraju swego lekarza. Nastąpiła perforacja jelita grubego. Już nie odzyskał dawnego wigoru i musiał znacznie ograniczyć swoje obowiązki. Bardzo nad tym ubolewał, bo należał do tych mężów stanu, którzy sami piszą przemówienia. Co roku powstawało ich kilkadziesiąt. Nie były to wypowiedzi okazjonalne, tylko znakomite eseje polityczne. Rozwijał w nich swoje ulubione tematy: sytuacja społeczeństwa obywatelskiego, reforma instytucji międzynarodowych, sprawiedliwe urządzenie świata, pokojowa koegzystencja różnych ras i religii, rozliczenie z przeszłością. Choć nie był wyznawcą żadnej religii, to w sprawach nowego ładu światowego szczególnie bliskie mu były poglądy Jana Pawła II i Dalajlamy. Od wielu lat w Pradze na zaproszenie Havla gromadziły się najwybitniejsze umysły z całego świata, by na Forum 2000 dyskutować o najpoważniejszych problemach współczesności i przyszłości. Choć jego poparcie w społeczeństwie czeskim nigdy nie spadło poniżej 50 proc., to jednak miał wielu przeciwników. Przeszkadzała im Hawlowska koncepcja oparcia polityki na moralnych zasadach i jego krytyka zawłaszczania państwa przez partie. Podkreślał, że najważniejsze są czyste ręce. Co roku kancelaria prezydenta publikowała komunikat o wysokości prezydenckich zarobków. I co roku większość poborów przeznaczał na cele charytatywne i kulturalne. Kiedy Václav Havel obejmował władzę, Czechosłowacja zaczynała trudną transformację ustrojową, wciąż była członkiem Układu Warszawskiego, a na terenie kraju stacjonowały wojska radzieckie. Kończył urzędowanie jako prezydent niepodległej, stabilnej i bezpiecznej Republiki Czeskiej - członka NATO i państwa na progu UE. Spełniło się chyba wszystko, o czym może marzyć mąż stanu. Ogromnym szacunkiem Havel cieszył się zagranicą. Gdy opuścił fotel prezydenta, słowacki dziennik „Hospodarske nowiny” napisał, że w świecie dla Czech Havel „był większą reklamą niż drużyna hokejowa, piwo i semteks (czeski materiał wybuchowy)". Po odejściu z urzędu prezydenckiego zapowiadał, że chce odpocząć, czytać książki i podróżować po świecie. Także pisać sztuki i eseje. Ale wkrótce zorientował się, że to utopijne marzenia. - Przestałem być prezydentem, ale już dożywotnio pozostanę byłym prezydentem, a to wcale nie jest łatwiejszy obowiązek - mówił. Nigdy nie odmawiał swego poparcia dla słusznej sprawy - angażował się na rzecz ludzi walczących o wolność we wszystkich krajach świata, bo uważał, że ma wobec nich dług do spłacenia. Tych, którzy go dobrze znali, zadziwiał skromnością i nieśmiałością. Szacunek i podziw, jakimi się wszędzie cieszył, zawsze przyjmował z zażenowaniem. Był człowiekiem dobrym, uczciwym i tolerancyjnym. A także dowcipnym i autoironicznym. Widać to doskonale choćby w filmie „Obywatel Havel” czy w książce wspomnień „Tylko krótko, proszę”. „Myślę, że ludzie ofiarni, odczuwający odpowiedzialność za cały świat i mimo jego drwin wciąż od nowa porywający się na donkiszotowskie przygody, powinni umieć - w interesie własnym i ogółu - żartować z siebie. A przy okazji, co się najczęściej zdarza, kiedy ironia szydercy zostaje skonfrontowana z autoironią wyszydzanego? Z twarzy szydercy znika uśmiech i pozostaje już na niej tylko grymas!” - napisał w jednym ze swoich ostatnich esejów. Václav Havel zmarł we śnie w swym wiejskim domu w Hradeczku w Karkonoszach. W tym domu, który zawsze był jego ulubionym azylem i w którym powstały jego najlepsze teksty. Złośliwi mawiali o nim, że był prezydentem z Księgi Guinnessa, bo sprawował ten urząd trzykrotnie, nie ruszając się z miejsca, za każdym razem w innym kraju - Czechosłowackiej Republice Socjalistycznej, Czeskiej i Słowackiej Republice Federacyjnej oraz Republice Czeskiej. Przeciwnicy mówili o nim z przekąsem, jako o niepoprawnym marzycielu i moraliście, nazywając go „prawdomiłośnikiem” (od hasła, które sam wymyślił i które stanowiło motto jego prezydentury – „Prawda i miłość muszą zwyciężyć nad kłamstwem i nienawiścią”).

Andrzej Jagodziński

Zdjęcie profilowe: Krzysztof Miller / Agencja Gazeta