Jacek Kuroń

Jacek Kuroń

Ur. 03.03.1934 Zm. 17.06.2004

Wspomnienie

Współtwórca niepodległej Polski. Buntownik i człowiek kompromisu w jednym. Współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników, działacz „Solidarności”, a w wolnej Polsce – minister w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej. Jacek Kuroń urodził się we Lwowie, mieście Polaków, Żydów, Ukraińców i Ormian, w rodzinie socjalistów i rewolucjonistów. Jego pradziadek należał do PPS, a dziadek, Franciszek Kuroń, do założonej przez Józefa Piłsudskiego Organizacji Bojowej PPS. Ojciec, Henryk, jako 15-latek walczył z bolszewikami w wojnie 1920 roku, potem w powstaniu śląskim, a w czasie II wojny światowej w Armii Krajowej. Po wojnie Kuroniowie - w ramach akcji przesiedleńczej – przyjeżdżają do Krakowa, dwa lata później przeprowadzają się do Warszawy. W 1949 roku, 15-letni Jacek wstępuje do Związku Młodzieży Polskiej, trzy lata później zaczyna studia na wydziale historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, wstępuje do PZPR i zaczyna działać w wydziale harcerskim stołecznego ZMP. Jednak w listopadzie 1953 roku - za krytykę działalności i koncepcji ideowej ZMP oraz PZPR - z obu organizacji zostaje usunięty (z tego epizodu rozliczył się w autobiografii „Wiara i wina. Do i od komunizmu”). Trzy lata później - podczas październikowego przełomu - jeździ na wiece do fabryk, organizuje spotkania na uczelniach warszawskich, układa rezolucje. Postuluje ograniczenie cenzury oraz zaprzestanie represji wobec przeciwników politycznych. Na wiecach woła: „Nie ma chleba bez wolności” i „Nie ma wolności bez chleba”. W 1962 roku Jacek Kuroń wstępuje do zorganizowanego przez Karola Modzelewskiego na Uniwersytecie Warszawskim Politycznego Klubu Dyskusyjnego. Dwa lata później pisze, właśnie z Karolem Modzelewskim, „List otwarty do członków PZPR i ZMS przy Uniwersytecie Warszawskim”, w którym obaj krytykują brak demokracji w Polsce, postulując jednocześnie głębokie reformy systemowe: samorządność rad robotniczych, wielopartyjność, reformę gospodarczą, likwidację cenzury prewencyjnej, wolność prasy, twórczości naukowej i kulturalnej. Za rozkolportowanie 14 egzemplarzy „Listu” Kuroń zostaje aresztowany i skazany na 3 lata więzienia. W marcu 1968 roku protestuje ze studentami i pracownikami Uniwersytetu Warszawskiego przeciw zdjęciu „Dziadów” w reż. Kazimierza Dejmka ze sceny Teatru Narodowego, namawia do zorganizowania wiecu studentów UW przeciw relegowaniu z uniwersytetu Adama Michnika i Henryka Szlajfera. W dniu wiecu (8 marca) zostaje aresztowany, a kilka miesięcy później – skazany na 3,5 roku więzienia. W archiwach MSW zachowały się z tamtego czasu brudnopisy jego podań do władz więziennych. Bezskutecznie prosił w nich o przydział dodatkowej szklanki przegotowanej wody do picia, bo bolą go nerki. Od tego czasu już dużą część swego życia będzie spędzał w szpitalu na Wołoskiej. Wszystko to go jednak nie powstrzymuje od dalszej walki. W grudniu 1975 roku Jacek Kuroń podpisuje List 59 - memoriał intelektualistów do władz państwowych przeciwko zmianom w konstytucji. Pół roku później podpisuje apel 14 intelektualistów, deklarujących solidarność ze strajkującymi robotnikami, a we wrześniu 1976 roku współzakłada Komitet Obrony Robotników – organizację, która ma pomagać prześladowanym robotnikom. W mieszkaniu Kuronia powstaje ośrodek zbierania informacji o represjach. W maju 1977 roku, podczas protestów po zamordowaniu przez SB studenta UJ Stanisława Pyjasa, Kuroń zostaje aresztowany, wychodzi na wolność w lipcu. Kilka miesięcy później uczestniczy w przekształceniu KOR w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”. Rzuca wtedy słynne hasło: „Nie palcie komitetów, zakładajcie własne”. W sierpniu 1980 roku Jacek Kuroń zostaje aresztowany (razem z 13 innymi opozycjonistami) pod zarzutem przynależności do związku mającego na celu przestępstwo (władze PRL traktują sierpniowy strajk w Stoczni Gdańskiej jako efekt oddziaływania „ugrupowania Kuronia”). Po uwolnieniu we wrześniu, doradza Międzyzakładowemu Komitetowi Założycielskiemu NSZZ „Solidarność”, później Krajowej Komisji Porozumiewawczej oraz Komisji Krajowej NSZZ „S”. Nie na długo – 13. grudnia 1981 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego, zostaje internowany, jest przetrzymywany w więzieniu w Strzebielinku, później w Białołęce. W latach osiemdziesiątych Kuroń działa w podziemnej „Solidarności”, a komunistyczna propaganda regularnie straszy nim Polaków (oraz Michnikiem). W 1988 roku Jacek Kuroń wchodzi w skład Komitetu Obywatelskiego przy przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie; na początku 1989 roku rządzący jeszcze komuniści przez długi czas nie zgadzają się na jego udział w obradach Okrągłego Stołu. W tych rozmowach jednak uczestniczy, później kandyduje do Sejmu z listy Komitetu Obywatelskiego i zdobywa mandat poselski (posłem będzie do 2001 r.). W tymże 1989 roku zostaje wiceprezesem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego oraz ministrem pracy i polityki socjalnej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Chociaż sam rząd jest krytykowany za wprowadzanie trudnych reform, to Jacek Kuroń właśnie wtedy zyskuje ogromną popularność: prowadzi telewizyjne pogadanki, w których wyjaśnia sens przemian - zawsze w dżinsowej koszuli, która staje się jego znakiem rozpoznawczym. Z Kuroniem do dziś kojarzą się darmowe zupy dla najbiedniejszych – „kuroniówki” i tak samo nazywany zasiłek dla bezrobotnych. W 1992 roku po raz drugi zostaje ministrem pracy i polityki socjalnej, tym razem w rządzie Hanny Suchockiej. Trzy lata później kandyduje w wyborach prezydenckich i po raz pierwszy pokazuje się w garniturze. Jest trzeci - za późniejszym zwycięzcą Aleksandrem Kwaśniewskim oraz Lechem Wałęsą. W 2003 roku otrzymuje francuską Legię Honorową i ukraiński Order Jarosława Mądrego. Jacek Kuroń do końca życia próbuje, ile tylko ma sił, uczestniczyć w życiu publicznym, nawet przykuty do szpitalnego łóżka. Tak, jak wtedy, gdy miał być operowany, ale zespół operacyjny musiał czekać, bo pacjent kończył pisać tekst o niesprawiedliwych podatkach. Cały czas zamartwia się, że wymarzona wolna Polska nie daje równych szans wszystkim, a jemu nie starcza sił, by bronić słabszych. Umiera w szpitalu MSW przy ul. Wołoskiej po trzech tygodniach pod respiratorem.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta