Günter Grass

Günter Grass

Ur. 16.10.1927 Zm. 13.04.2015

Wspomnienie

W osobie Güntera Grassa Niemcy straciły nie tylko wybitnego pisarza, ale też jeden z ostatnich moralnych autorytetów. Autor powieści, poezji i dramatów, a także rzeźbiarz i rysownik urodził się w Gdańsku, w rodzinie o korzeniach niemiecko-kaszubskich. Mieszkał przy ul. Lelewela (Labensweg). Pytany o tożsamość narodową mówił, że jest Kaszubą. Po wojnie pracował jako rolnik, górnik, a także muzyk jazzowy. W latach 1949-53 studiował rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie. Mówił o sobie, że jest pisarzem i plastykiem, sam ilustrował swoje książki. Należał do legendarnej grupy literackiej 47, skupiającej przez 20 lat wielu wybitnych pisarzy niemieckojęzycznych. Zadebiutował w 1956 r. tomikiem wierszy i prozy "Zalety wietrznych kur". Jego talent eksplodował trzy lata później najsłynniejszym dziełem w jego dorobku - "Blaszanym bębenkiem". Stanowi ono pierwszą część tzw. trylogii gdańskiej, na którą złożyły się także długie opowiadanie "Kot i mysz" oraz powieść "Psie lata". "Blaszanym bębenkiem" zachwycano się w Polsce ze względu na opisy Gdańska, w którym Polacy i Niemcy jakoś ze sobą koegzystowali. Ale Grass nie pisał tego tylko z tęsknoty za miastem, w którym matka Kaszubka, prowadząca z mężem sklep kolonialny we Wrzeszczu, uwrażliwiła go na sztukę i z którego w listopadzie 1944 r. wyjechał na front. "Blaszany bębenek" powstał po to, by Niemcy nie zapomnieli o swojej przeszłości. W latach 50., gdy zachodnie Niemcy podnosiły się z ruin i celebrowały cud gospodarczy, czasy III Rzeszy były tematem tabu. Nazizm wciąż uważano za ideologię w zasadzie słuszną, którą tylko źle wprowadzano w życie. A zbrodniarze nie musieli się obawiać, że spotka ich kara. Robili kariery, wiedli spokojne życie. Grass chciał przerwać tę zmowę milczenia. Pokazał więc, jak gorliwie drobnomieszczanie wyznawali nazizm. Jak bardzo im się podobały brunatne mundury, jak mocno kusiła perspektywa awansu społecznego dzięki członkostwu w NSDAP. W 1999 r. dostał literackiego Nobla "za portretowanie zapomnianej historii". Nagrodę odbierał z rąk króla Szwecji we fraku - taki strój włożył pierwszy raz w życiu - i tylko na moment odłożył na bok fajkę. Utwory i wypowiedzi pisarza niejednokrotnie wywoływały kontrowersje. Za wiersz, w którym oskarża Izrael o to, że stanowi zagrożenie dla świata, dostał zakaz wjazdu do tego kraju. Oburzenie wywołały sceny obrony Poczty Polskiej z "Blaszanego bębenka", w których pocztowcy piją alkohol i grają w karty. W 2006 r., po wydaniu książki "Przy obieraniu cebuli" wybuchł skandal. Grass opisał w niej swoje nieznane wcześniej wojenne losy i służbę w Waffen-SS uznanej przez Trybunał w Norymberdze za organizację zbrodniczą. Do 10. Dywizji Pancernej SS "Frundsberg" został wcielony jako 17-latek. - Król jest nagi. Zatajając przeszłość, moralista stracił autorytet - twierdzili jego biografowie, przypominając, że od dziesięcioleci pisarz był symbolem sprzeciwu wobec manipulowania przez Niemców historią. Sam pisarz tłumaczył, że nie przyznał się do służby w SS, bo mu było wstyd. A do wojska poszedł, by wyrwać się z domu, od rodziny i mieszczańskiego Wrzeszcza. W październiku 2014 r. Grass odsłonił w Gdańsku rzeźbę swojego autorstwa "Turbot pochwycony" (przy ul. Szerokiej, przed Gdańską Galerią Güntera Grassa). - Dziś spełnia się moje marzenie, bo moje książki wydawane w języku polskim są czytane i publikowane w Gdańsku, moje grafiki wiszą na ścianach gdańskiej galerii - mówił wtedy Grass, honorowy obywatel miasta. Nie chciał, by stawiać mu pomnik, ale gdańszczanie go nie posłuchali - w połowie października został odsłonięty. Jeszcze w listopadzie 2014 roku zabrał głos w ważnej niemieckiej debacie. - W sytuacjach awaryjnych uchodźcy powinni być przymusowo dokwaterowywani do mieszkań Niemców - powiedział podczas imprezy niemieckiego Pen Clubu. Kraj od miesięcy dyskutował, jak sobie radzić z coraz większym potokiem Syryjczyków i Irakijczyków, mieszkańcy Drezna wychodzili na ulice, protestując przeciwko udzielaniu muzułmanom schronienia. Grass przypomniał jednak rodakom, że po wojnie też trzeba było przygarniać nieznanych wypędzonych ze Wschodu. - Ludzie się oburzali, ale uciekinierzy stanęli szybko na nogi - mówił. Jak zwykle, pod prąd.

Bartosz T. Wieliński

Zdjęcie profilowe: Anna Bedyńska / Agencja Gazeta