Jan Kulczyk

Jan Kulczyk

Ur. 24.06.1950 Zm. 29.07.2015

Wspomnienie

Najbogatszy Polak, przedsiębiorca i filantrop zmarł nieoczekiwanie w Wiedniu, wskutek powikłań po teoretycznie bezpiecznym zabiegu kardiologicznym. Działał w branży samochodowej, piwnej, energetycznej, był współwłaścicielem spółki Autostrada Wielkopolska i inwestorem giełdowym. Od kilku lat zabiegał o realizację interesu, który mógł być ukoronowaniem jego osiągnięć w biznesie - chciał zainwestować w modernizację ukraińskich elektrowni, sprzedawać na Ukrainie polski węgiel i kupować energię. Koncepcję tę przedstawił w 2014 roku na spotkaniu Rady Atlantyckiej w Stambule. Przekonywał, że to się opłaci wszystkim: polskiemu górnictwu, Ukrainie, którą Polska wspomaga, polskiej gospodarce, która będzie miała tanią energię, i środowisku naturalnemu, które przestanie być zatruwane przez przestarzałe elektrownie ukraińskie. Szczęściu lub - jak kto woli - wyjątkowej intuicji w interesach zawdzięczał to, że jego majątek powiększał się przy każdej transakcji. W 1996 r. wynegocjował fuzję swoich Browarów Wielkopolski z Tyskimi Browarami, które kupował południowoafrykański koncern SABMiller. Afrykanie mocno wówczas przepłacili, bo wystraszyły ich zamieszki w RPA i chcieli inwestować za granicą. Po transakcji wartość akcji Kulczyka w Kompanii Piwowarskiej wzrosła do 300 mln dol. W 2009 r. Kulczyk Investments zamienił akcje Kompanii na niewielki pakiet SABMiller wart ponad 1 mld dol. W 2000 r. przekonał France Télécom do zakupu TP SA za 4 mld euro. Kulczyk kupił mniejszościowy pakiet wraz z Francuzami, którym później akcje odsprzedał. Polski rząd sprzedał TP SA, bo potrzebował pilnie pieniędzy na spłatę raty od pożyczek gierkowskich. Kulczyk o tym wiedział. Transakcja była pozornie korzystna dla Polski, bo cena była wysoka, ale Francuzi zagwarantowali sobie utrzymanie monopolu, więc zyski, które osiągnęła TP SA, przekroczyły po kilku latach zapłaconą za nią kwotę. Za rządów SLD (2001-2005) Kulczyk miał doskonałe stosunki zarówno z premierem Leszkiem Millerem, jak i z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Upadek SLD przyniósł biznesmenowi kłopoty. Dla prawicy i części mediów stał się symbolem podejrzanych związków kapitału z polityką. Widząc nieprzyjazną atmosferę w Polsce, Kulczyk zaczął się wtedy bardziej angażować za granicą, zwłaszcza w Afryce. PO obawiała się związków z biznesmenem. W 2010 r. spółka Elektron należąca do Kulczyk Investments była o krok od zakupu pakietu kontrolnego Enei, jednej z czterech dużych grup energetycznych. Kulczyk zdobył wyłączność na negocjacje, zgromadził pieniądze... i z mediów dowiedział się, że minister skarbu zrezygnował z transakcji. Miał imponujące kontakty na całym świecie. Był członkiem rady wpływowego think tanku Atlantic Council, przewodniczącym rady dyrektorów Green Cross International - organizacji, której swego czasu przewodniczył Michaił Gorbaczow, były prezydent Związku Radzieckiego. Założył i finansował Central and Eastern Europe Development Initiative, promującą nowe kraje Unii Europejskiej. - Lubię robić interesy z ludźmi, z którymi dobrze się czuję, a czasami przyjaźnię - wyznał w 2011 roku w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". - Ważne, by coś przeżyć, czegoś się dowiedzieć, rozmawiać z kimś wyjątkowym. Nie chodzi już o kolejne miliony, ale o frajdę z robienia biznesu. Jan Kulczyk sfinansował budowę kilku hospicjów i domów samotnych matek. 20 mln zł przekazał na Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie - była to najwyższa indywidualna wpłata na rzecz muzeum w Polsce. Kulczyk Investments jest strategicznym sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Justynie Kowalczyk, Zbigniewowi Bródce i Kamilowi Stochowi - złotym medalistom igrzysk w Soczi - Jan Kulczyk wręczył po półkilogramowej sztabce czystego złota (medal waży 521 g, ale złota zawiera ledwie 6 g). Za 87 tys. zł odkupił medal olimpijski Zofii Noceti-Klepackiej wystawiony przez nią na rzecz chorej na mukowiscydozę małej Zuzi i oddał go windsurferce. Jan Kulczyk został pochowany na Cmentarzu Jeżyckim w Poznaniu. Nabożeństwo żałobne odprawiono w kościele św. Józefa, tym samym, do którego przed laty chodził z rodziną na niedzielne msze.

Witold Gadomski

Zdjęcie profilowe: Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta