Andrzej Niemczyk

Andrzej Niemczyk

Ur. 16.01.1944 Zm. 02.06.2016

Wspomnienie

Trener, który - po dekadach posuchy - wykuł pierwsze medale dla polskiej siatkówki w XXI wieku. Na początku stulecia ani polscy siatkarze, ani polskie siatkarki nie liczyli się w świecie. Obie reprezentacje w mistrzostwach kontynentu zajmowały miejsca poza podium. Zmienił to właśnie Andrzej Niemczyk. Wciąż pamiętaliśmy złoto olimpijskie męskiej drużyny Huberta Wagnera z Montrealu w 1976 roku oraz medale olimpijskie kobiecej kadry lat sześćdziesiątych. Polskie siatkarki bowiem zawsze wyprzedzały siatkarzy. To one pierwsze sięgnęły po medale na igrzyskach - w 1964 i 1968 r. Podobnie było z mistrzostwami Europy - Polki zdobywały medale nieprzerwanie od początku tej imprezy w 1949. Mężczyźni czekali do roku 1967. Ale to za czasów Niemczyka siatkarki pierwszy raz wypadły poza podium. Trener stracił pracę. Wyjechał do Niemiec zachodnich i jako jeden z nielicznych Polaków wystartował na zbojkotowanych przez kraje socjalistyczne igrzyskach w Los Angeles w 1984 r.: prowadził tam reprezentację RFN. W 2002 r. wrócił do kraju - za namową córki Małgorzaty, by wspomóc Danter AZS Poznań. Kiedy rok później objął ponownie kadrę Polski kobiet, niewielu widziało w tym sens. A kiedy w turnieju kwalifikacyjnym do Grand Prix, siatkarki zostały starte z parkietu przez Niemki, sensu nie widział już prawie nikt. Jednak zaledwie trzy tygodnie po klęsce z Niemkami pojechał na ME do Turcji, skąd wrócił ze złotem. Zawodniczki doświadczone - jak Dorota Świeniewicz czy Magdalena Śliwa, które w barwach narodowych nigdy niczego nie wygrały - połączył z nowym pokoleniem talentów reprezentowanym przez Katarzynę Skowrońską, Małgorzatę Glinkę i Agatę Mróz. Osiągnął sukces w polskim sporcie zespołowym na początku XXI wieku niesłychany. Co więcej, po dwóch latach obronił tytuł. Nie zbliżył się do tego żaden inny polski trener w żadnej grze zespołowej. Tak powstały Złotka - jak zaczęto nazywać polskie siatkarki - i wielka moda na siatkówkę. Mówiono o „pokoleniu 2003”, obejmującym nie tyle obwieszoną medalami reprezentację, ile wszystkich ludzi, których ona zainteresowała. Radykalnie zmieniło się w Polsce postrzeganie siatkówki, wcześniej dyscypliny niszowej. Pojawiły się branżowe pisma, portale, kluby kibica. To nie siatkarze i późniejsze srebro mundialu, sukces męskiej kadry trenera Raula Lozano w 2006 roku zbudowały to zainteresowanie, ale właśnie Złotka. Andrzej Niemczyk na każdym kroku podkreślał, że jest łodzianinem z Bałut. Jako junior zaczynał karierę w Społem, później grał w Anilanie i Stali Mielec. Większych sukcesów nie odniósł, ale za to stał się wybitnym trenerem. Już w pierwszej pracy, w Chojeńskim Klubie Sportowym w 1976 r., sięgnął po mistrzostwo Polski. Pierwszy raz polską kobiecą reprezentację prowadził krótko, ale w Niemczech trenowane przez niego drużyny ligowe siedmiokrotnie zdobywały mistrzostwo kraju. Cztery razy był mistrzem Turcji. Niemczyk uwielbiał kobiety. Ważne były dla niego zarówno w sporcie, jak i w życiu. Był bodaj najbardziej związanym z kobietami trenerem w całym polskim sporcie. Z mężczyznami nigdy nie pracował, uznawał, że to zupełnie co innego niż trenowanie kobiet. I mniej ciekawego. Większość siatkarek go lubiła, chyba wszystkie szanowały. Bo choć miewał wybryki, potrafił do nich dotrzeć. - Kobieta musi się czuć bezpiecznie, także na boisku - twierdził. - Musi mieć trenera, któremu ufa. Może go nie rozumieć i nie wiedzieć, o co mu chodzi, ale musi mu ufać. A trenowanie zespołu dziewczyn o różnych humorach, charakterach i predyspozycjach uznawał za zadanie dla prawdziwych mężczyzn. Kadrę opuścił latem 2006 r., po głośnej sprawie usunięcia Małgorzaty Glinki z drużyny przygotowującej się do turnieju Grand Prix w Chinach. O jego chorobie wiadomo było od wielu lat. Zmagał się z nowotworem węzłów chłonnych, który zaatakował też płuca. - Nie zmienię swojego życia, nie licz na to - przemawiał do „swojego” raka. - Nie zmusisz mnie. To ja cię zmuszę, byś się do mnie przyzwyczaił. O chorobie dowiedział się w 1997 r., gdy prowadził turecki Vakifbank Ankara. Na treningu pojawił się po chemii, bez włosów. Siatkarki się rozpłakały. Nakrzyczał na nie. - Czym chcecie mi pomóc? – pytał. - Łzami?! Nic tu nie pomogą. Czego oczekujecie? Że coś się teraz zmieni w naszej pracy, bo jestem chory? Nie zmieni się. Jeśli chcecie pomóc, to weźmy się do grania. Przy zdrowiu trzyma mnie adrenalina! I doszedł z nimi do finału Pucharu Europy. - Kobiety są wrażliwe na takie kwestie, bardzo się przejmują - przyznawał. - Traktowały mnie ulgowo, a gdy wychodziły na boisko, grały też trochę dla mnie i dla mojej walki z chorobą. Wiem, że tak do tego podchodziły. I dobrze. Wiosną 2005 roku wydawało się, że wygrał walkę. Choroba jednak wróciła z ogromną siłą. Wśród siatkarek i kibiców rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na pomoc w leczeniu. Trener końca zbiórki jednak nie doczekał. Na pogrzeb Andrzej Niemczyka „Złotka” przyjechały ze złotymi różami. „Ich” trener został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Radosław Nawrot

Zdjęcie profilowe: Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl