Józef Glemp

Józef Glemp

Ur. 18.12.1929 Zm. 29.01.2013

Wspomnienie

Prymasem Polski był aż 28 lat, do swoich urodzin w 2009 r., kiedy przeszedł na emeryturę. Łączył pod swoją władzą duchowną dwie archidiecezje: warszawską i gnieźnieńską, aż do roku 1992, gdy urzędy te zostały rozdzielone, a jemu przypadła Warszawa. I potem jednak miał tytuł prymasa z dziwnym uzasadnieniem, że jest "kustoszem relikwii św. Wojciecha". Do mianowania w 1989 roku w Polsce nuncjusza apostolskiego miał jego uprawnienia: m.in. wskazywanie Watykanowi kandydatów na biskupów. Wreszcie aż do roku 2004 był przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, najpierw jako prymas z urzędu, potem z wyboru. Dzierżył zatem przez długie lata władzę ogromną. Wydaje się, że jakoś go przygniatała. Nieszczęśliwe wypowiedzi zdarzały mu się często. Jego publiczną reakcję na stan wojenny oceniano jako bardzo ugodową. Nie wiem, czy słusznie, czy nie usprawiedliwiał go wystarczająco lęk przed przelewem krwi, na pewno jednak pomylił się bardzo, gdy w 1984 r. powiedział prasie brazylijskiej: "Trzeba wiedzieć, że z 10 mln członków ?Solidarności ? połowę stanowili komuniści, a więc nie były to ideały czysto katolickie. (...) W pewnej chwili ?Solidarność ? straciła cały sens obrony robotników." Szczekającym kundelkami nazwał już w wolnej Polsce krytyków poczynań kościelnych, wśród których był Czesław Miłosz. Ksiądz Jerzy miał do niego wielki żal za bardzo ostre słowa powstrzymujące go od moralnej krytyki władzy komunistycznej. Prymas nawiązał jednak do tego w swoim publicznym rachunku sumienia w roku 2000: "Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Popiełuszki mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku". A w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas" zagrał sam siebie, gdy radzi księdzu, by "nie robił wokół siebie tyle szumu". Potrafił bowiem przyznać, że się pomylił. Tak było także podczas manifestacyjnego stawiania krzyży na oświęcimskim żwirowisku: popierał tę akcję, wzywając do nieprzejmowania się "molestowaniem żydowskim", potem jednak przyznał, że nie miał racji. Przed wejściem do Unii Europejskiej najpierw przestrzegał, potem sprawę poparł. W obu przypadkach wpływ miało na pewno stanowisko Jana Pawła II. Bardzo się z nim liczył, niestety, ulegał również miejscowym opiniom. Ale nie zawsze. Swoim krytycznym stanowiskiem wobec "wielebnego ojca Rydzyka" w 1997 r. zaskoczył wielu. Trzeba też zauważyć, że nie zawsze naśladował swego mistrza i protektora, prymasa Stefana Wyszyńskiego, któremu zawdzięczał nominację na biskupa warmińskiego, a potem prymasa. Nie kontynuował na przykład wybujałego kultu maryjnego swego poprzednika. Potrafił również pogodzić się z ludźmi, z którymi był skonfliktowany. Niedługo przed śmiercią pojechał do Krakowa, by pojednać się z biskupem Tadeuszem Pieronkiem, z którym bardzo się przedtem nie lubili. I był człowiekiem skromnym. Nie zapomnę spotkania z nim w latach 70., w potężnej kolejce do ambasady RFN, w okropnym letnim upale. Sam załatwiałem sobie specjalne wejście, on, sekretarz wielkiego prymasa, stał spokojnie w sutannie i powiedział mi, że wytrzyma.

Jan Turnau

Zdjęcie profilowe: Mikołaj Kuraś / Agencja Gazeta