Krzysztof Kozłowski

Krzysztof Kozłowski

Ur. 18.08.1931 Zm. 26.03.2013

Wspomnienie

Zostawił po sobie dwa dzieła: "Tygodnik Powszechny" i służby specjalne niepodległej Polski. W "Tygodniku" pracował od 1956 r., a od 1965 r. był zastępcą redaktora naczelnego pisma, które w PRL było jedyną gazetą zamieszczającą artykuły niezgodne z poglądami władzy i publikujące autorów źle przez nią widzianych. - W jakimś sensie on był "Tygodnikiem" - wspominał Michał Okoński, przez lata sekretarz redakcji. - Pilnował wszystkich spraw bieżących i redagował rubrykę "Obraz tygodnia", która była klasyką polskiej publicystyki. Kozłowski prowadził w niej grę z cenzurą i władzami, ustawiał wiadomości w odwrotnej hierarchii, niż było to w oficjalnej prasie. Okoński: - Toczył boje z cenzurą o każdy tekst, każde słowo, każde skreślenie. Był redaktorem pisma w kraju zniewolonym, nie miał złudzeń, że to się szybko zmieni. W PRL był mistrzem skutecznego kompromisu, tak też później pojmował politykę. Gdy powstała "Solidarność", doradzał związkowi w Nowej Hucie, potem wspierał podziemny ruch wydawniczy. Przy Okrągłym Stole był w zespole ds. reform politycznych i podzespole ds. środków masowego przekazu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego otrzymał jedno z najtrudniejszych zadań: miał przejąć MSW i rozwiązać wchodzącą w jego skład Służbę Bezpieczeństwa. Twierdził, że podjął się tego, bo nie było innych chętnych. - To była dziwna sytuacja, rząd już funkcjonował pół roku, a chętnych nie było. Ludzie się zdecydowanie bali, nie chcieli, mieli wstręt, mieli złe skojarzenia - mówił niedługo przed śmiercią. Prof. Jan Widacki, który był w ministerstwie podsekretarzem stanu, mówi, że Mazowiecki wybrał Kozłowskiego, bo widział w nim zdrowy rozsądek, brak zacietrzewienia i znakomity instynkt państwowca. Część środowiska solidarnościowego domagała się rozwiązania służb, ale Kozłowski był przeciw. - Uważał, że musi być zachowana ich ciągłość, trzeba zapewnić państwu bieżące funkcjonowanie - wspominał Widacki. Najpierw był wiceministrem, a gdy w marcu 1990 r. gen. Czesław Kiszczak odszedł ze stanowiska, stanął na czele resortu. Milicję przekształcono w policję, a SB poddano weryfikacji, by wyeliminować tych, którzy łamali prawo, walczyli z opozycją i Kościołem. W miejsce SB powołano Urząd Ochrony Państwa, Kozłowski został jego pierwszym szefem. MSW kierował do stycznia 1991 r., gdy Tadeusz Mazowiecki przegrał wybory prezydenckie z Lechem Wałęsą i podał swój rząd do dymisji. Wrócił do "Tygodnika", od 1989 do 2001 r. był senatorem z list Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności. Mimo że od czasu jego odejścia przez MSW przewinęło się kilkunastu ministrów z różnych partii, pokój zajmowany przez szefa resortu nazywany jest "gabinetem Kozłowskiego". A dawni opozycjoniści, których w 1990 r. wziął do UOP (wśród nich szef MSW w rządzie PO-PSL Bartłomiej Sienkiewicz), mówią, że są "ludźmi Kozłowskiego".

Wojciech Czuchnowski

Zdjęcie profilowe: Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta