Tomasz Stańko

Tomasz Stańko

Ur. 11.07.1942 Zm. 29.07.2018

Wspomnienie

Jeden z największych trębaczy jazzowych świata. Nagrywał płyty, tworzył dla filmu i teatru, był dyrektorem artystycznym festiwalu Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej. Tomasz Stańko urodził się w Rzeszowie. Miał kilka lat, kiedy jego rodzina przeprowadziła się do Krakowa. Pasją ojca, statecznego sędziego, była muzyka, więc chciał nią zarazić córkę i syna. Tomek uczył się gry na skrzypcach i fortepianie, nie myślał jednak o karierze muzyka, a raczej o rysowaniu czy pisaniu. Pochłonęło go też harcerstwo z jego regułami i dyscypliną. Jako jedyny w drużynie miał kontakt z muzyką, więc został wytypowany do gry na sygnałówce. Nie przypuszczał, że to zapowiedź jego życiowej roli, ale musiało mu się spodobać, skoro poprosił rodziców o kupienie instrumentu z prawdziwego zdarzenia, a kilka lat później krakowską Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną skończył jako dyplomowany trębacz. Nocami słuchał radia, najchętniej audycji Willisa Conovera w Głosie Ameryki. Popołudniami szukał z kolegami z liceum wrażeń w budzących się do jazzu klubach Krakowa. W tej muzyce podobały mu się bunt, nonkonformizm, wolność. Pierwsze szlify sceniczne zdobywał, grając na imprezach tanecznych, ale ani organizatorzy potańcówek go nie cenili, ani on nie przepadał za chałturami. Chciał grać jazz - im bardziej nowoczesny, tym lepiej. W 1962 r. założył swój pierwszy zespół - Jazz Darings, w którym towarzyszyli mu m.in. kontrabasista Jacek Ostaszewski (późniejszy lider Osjana) i pianista Adam Makowicz. Mieli próby i koncertowali w Helikonie, najważniejszym wtedy jazzowym klubie Krakowa, więc szybko zostali dostrzeżeni i docenieni przez starszych kolegów. Najpierw do wspólnego grania Stańkę zaprosił Michał Urbaniak, który z kolei powiedział o młodym, zdolnym trębaczu Krzysztofowi Komedzie-Trzcińskiemu. Ten wtedy był już po „Nożu w wodzie”, miał status wielkiej gwiazdy polskiego jazzu. „Dzień dobry panu, nazywam się Tomasz Stańko” - zameldował się pianiście, którego spotkał w kuluarach warszawskiego festiwalu Jazz Jamboree w październiku 1963 r.. „Jutro próba” - usłyszał w odpowiedzi i trzy dni później grał już na festiwalu koncert w zespole Krzysztofa Komedy. „Od razu złapaliśmy więź. Stałem się nadwornym trębaczem Komedy- wspominał Stańko po latach w wywiadzie rzece udzielonym Rafałowi Księżykowi. W 1965 r. Stańko wziął udział w sesji nagraniowej albumu Komedy „Astigmatic”, być może najważniejszej płyty w historii polskiego jazzu. W tym samym czasie koncertował i nagrywał także z zespołem innego mistrza, kwintetem Andrzeja Trzaskowskiego. Kiedy Komeda wyjechał do Stanów Zjednoczonych, jego trębacz miał już własny zespół - kwartet, w którym grali saksofonista Janusz Muniak, kontrabasista Jan Gonciarczyk (po jakimś czasie zastąpił go Bronisław Suchanek) i perkusista Janusz Stefański. Po dojściu skrzypka i saksofonisty Zbigniewa Seiferta zespół przekształcił się w słynny Tomasz Stańko Quintet, w owym czasie jeden z najgorętszych składów jazzowych Europy. Nagrali razem trzy płyty, w tym wybitną „Music for K”, ale kilka lat później Stańko szukał już innych wrażeń, w innym towarzystwie i w innych miejscach: od Niemiec, przez USA, po Indie. Współpracował m.in. z Cecilem Taylorem, Donem Cherrym, Garym Peacockiem, Edwardem Vesalą, Alexandrem von Schlippenbachem i wieloma innymi tuzami jazzu, muzyki współczesnej i awangardy. Improwizował, poszukiwał, zmieniał brzmienie. - Jestem nomadą. Włóczęgą. Przenosząc się z miejsca na miejsce, zabieram tylko komputer z moją muzyką i książkami - wyznał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" w styczniu 2011 r. W marcu 2018 zagrał na gali z okazji stulecia ZAiKS-u w Warszawie, w sieci pojawiły się zdjęcia ze studia nagraniowego sugerujące prace nad kolejną płytą, a do sprzedaży trafiły bilety na kwietniowe koncerty z New York Quartet. Pod koniec miesiąca trasa jednak została odwołana. Plotkowano, że to zapalenie płuc o dość paskudnym przebiegu. Niestety, okazało się, że jest znacznie gorzej.

Jarek Szubrycht